czwartek, 31 lipca 2014

What happening here?

Justin's POV

-O co  chodzi? - krzyknąłem do telefonu zdesperowany, nie miałem pojęcia kto dzwonił i w jakim celu ale jedno było pewne to on stoi za zniknięciem brata Mii. 
-Heey, Justin kto dzwonił? Czy to coś ważnego? Stoisz tak od 5 minut i nie masz kontaktu z rzeczywistością... - z transu wyrwał mnie głos Mii.

Ja tak naprawdę zastanawiałem się czy mam powiedzieć o tym dziwnym telefonie, czy zachować to dla siebie i samemu rozwiązać sprawę. Pozostało na tym drugim. Tak to będzie najlepsze rozwiązanie! Jeju, teraz muszę się szybko wyrwać, lecieć do ekipy i zacząć poszukiwania Drake'a.

-Nie, nic się nie stało, ktoś robił sobie ze mnie jakieś żarty, nic ważnego. - powiedziałem to na jednym tchu, nie mając innej lepszej wymówki.
-Oh, bywa. - powiedział zawiedzionym głosem tata Mii.
-Dobrze, przepraszam państwa ale ja muszę wracać szybko do domu. Mama pewnie się martwi.
-Co? Jak to przecież, Ty mieszkasz sam, nikogo u Ciebie dzisiaj nie było... znaczy yyyy jak przelotem wstąpiłam do Twojego domu, żeby skorzystać z łazienki to nikogo nie widziałam... - Mia, chowając swoje zbulwersowanie, próbowała się jakoś tłumaczyć, żeby jej mama niczego nie zaczęła podejrzewać. 
-Tak ale ja mam dwa domy więc wiesz... Dobrze muszę pilnie iść... - DAFUQ jakie dwa domy? Co ja mówię? Dobrze... wszystko jedno trzeba szybko znaleźć Drake'a!
-Dobrze Justin idź do domu już, wiem, że nie znasz naszego syna ale jakbyś się o czymś dowiedział, cokolwiek, poinformuj nas! - Powiedziała zatroskanym glosem mama Mii.
-Oczywiście, proszę się nie martwić, państwa syn wróci niebawem! Zobaczą państwo, może poszedł na imprezę za dużo wypił alkoholu i boi się wrócić? -Próbowałem ich pocieszyć...
-Miejmy nadzieję, jak nie wróci do rana to idziemy na policję...- powiedział Tato Mii
-Wszystko będzie dobrze! Mia odprowadzisz mnie? -powiedziałem sciszonym głosem..
-Jasneee. -Miia energicznie krzyknęła, po chwili załamując głos.

Wyszliśmy z domu Mii i staneliśmy koło naszego samochodu.... naszego? Co ja mówię, mojego! Po tym telefonie już całkiem straciłem swój umysł. Po co ja  w ogóle ją wołałem?? No dobrze trzeba jakoś ją pożegnać. 

-Wiec Mia, ja teraz tak naprawdę nie jadę do mamy...
-Domyśliłam się! - powiedziała oburzonym głosem.
-Muszę jechać do swojej ekipy....
-Co? Jakiej ekipy?
-Nie mogę Ci teraz powiedzieć o co chodzi, przepraszam, po prostu muszę już jechać. Nie martw się wszystko będzie dobrze! Twój brat wróci cały i zdrowy! -powiedziałem lekko się uśmiechając, z tym, ze sam nie wierzyłem, że jej brat wróci "zdrowy"...
-Dobrze, jedź i uważaj na drodze. - powiedziała przejętym głosem.
-Będę uważał, a teraz wybacz to jest bardzo ważne, napiszę później do ciebie sms, pa. - Powiedziałem wesołym głosem, chociaż wiem, że nie powinno być mi za wesoło w takiej sytuacji...

Żegnając się dałem jej jeszcze buziaka w policzek na pożegnanie, szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem, przed siebie z prędkością 140km/h... 

                                                                                  *

Mia Pov

Justin odjechał, a do mnie dopiero dotarło "napiszę sms, pa", jak napisze jak nie ma mojego numeru? Hmm? Nieważne, jakoś się jeszcze spotkamy, teraz najważniejsze odnalezienie Drake'a.
Wróciłam do domu, tato z mamą siedzieli na kanapie rozmyślając co stało się z moim bratem. 
Mi samej też mózg już parował od tego myślenia, co mój brat odwalił? Przecież on nigdy nie robił czegoś takiego, coś musiało się stać jestem pewna...

-Mia? -z rozważań wyrwał mnie głos mamy.
-Tak mamo? 
-Idź spać dziecko, nie zamartwiaj się na zapas, wystarczy, że my to robimy. -Powiedziała cichym załamanym głosem...
-Dobrze, dobranoc wam. - Powiedziałam i poszłam na piętro do siebie do pokoju.

Przebrałam się i poszłam spać, nie miałam już nawet siły się umyć, postanowiłam, że rano to zrobię.

                                                                                *

Justin's Pov

W końcu na miejscu! Uradowałem się w myślach, godzina 01:06 no nieźle, chłopaki  mocno się wkurzą, że budzę ich o tej godzinie ale tutaj chodzi o życie brata Mii.
Wszedłem do salonu i ku mojemu zdziwieniu wszyscy już tam siedzieli tak jakby na mnie czekali.
Nagle moje zdziwienie przerwał krzyk Jacob'a.
-Justin gdzie Ty byłeś do jasnej ciasnej w dupę węża? -hahah, sytuacja nie do śmiechu ale Jacob nie umie przeklinać i zawsze w swoim gniewie, mówi śmieszne jak dla mnie rzeczy.
-Spokojnie byłem u Mii.
-Co jakiej Mii? Znowu jakaś dziwka? -Krzyknął zaniepokojony David.
-Nie, koleżanka ze szkoły, nieważne... - odpowiedziałem, wkurzony tą sytuacją.
-Dobra nie mamy czasu  na takie pogawędki teraz! Justin jest źle... -Powiedział Jacob. Mnie to mówisz? Ja już od godziny wiem, że jest źle pomyślałem sobie w duchu.
-Co się znowu stało chłopaki? - sapnąłem, znudzony. 
-Warstein wrócił! Groził nam, że dopiero teraz rozpęta się piekło, za to co kiedyś mu zrobiłeś....
-Co??? - W gardle stanęła mi wielka gula nie mogłem nic więcej wypowiedzieć,  więc to on porwał brata Mii. 
-To co słyszysz, Justin musimy coś z tym zrobić.-odrzekł Jacob.
-Warstein porwał brata Mii, teraz już jestem pewny, chciałem was poinformować o dziwnym telefonie który dostałem dzisiaj ale teraz już wiem kto to, musimy jak najszybciej uwolnić Drake'a.
-To dlaczego nic nie mówisz? Bierzemy broń i jedziemy do jego bunkru, on na pewno tam jest spróbujmy to załatwić jakoś łagodnie odzyskując chłopaka. -powiedział David.
-Do robooty chłopaki! Nie mamy czasu, tutaj liczy się życie tego na D... Drake czy coś.. Dawać, dawać zbieramy się. - Krzyknął Jacob, wszyscy od razu stawili się gotowi do akcji. Mario(ma włoskie korzenie, dlatego też takie imie), Jacob, David, Alex i John. Skinąłem głową i wyszliśmy pakując się do naszego busa zrobionego specjalnie na "akacje". 

Po 20 minutach byliśmy już na miejscu, rozdzieliliśmy się i każdy miał wejść z innej strony, wybrałem sobie stronę od małego lasku, tyły bunkru. Nie bałem się niczego, więc było to dla mnie mało strasznie miejsce jak dla mnie. Stanąłem przy drzwiach bunkru łapiąc za klamkę gdy nagle poszedłem zimny metal tuż przy moich skroniach. Szybko się odwróciłem i miałem już strzelbę przy swoim czole. 
-Witaj Bieber, znowu się spotykamy po tylu latach, jakże to miło odwiedzać swoich starych dobrych kolegów. - Usłyszałem ten głos i zamarłem.



                                                                        **********

Jak się podoba? Trochę krótki ale znowu muszę dojść do wprawy. Rozdział po dość długim czasie fakt, przepraszam Was :< Nie miałam czasu, teraz też nie obiecuję, że będą rozdziały wstawiane regularnie co tydzień ale będę się starać. Dziękuję za 33 tysiące wyświetleń jesteście kochani i za to, że tyle czekaliście na ten rozdział!

Love @Reggae126

PS. Jak macie jakieś pytania, co do tego bloga lub 2 o Justinie, którego na razie przestałam prowadzić, bo zrobiłam przerwę, to zapraszam tutaj >>  http://pytaj-mnie.pl/losingsleep1 .
pzdr.

sobota, 3 sierpnia 2013

Why do I agree?

Justin Pov

- Nie boję się Ciebie- usłyszałem łamiący się głos dziewczyny, muszę przyznać wyglądała dość zabawnie mając w oczach przerażenie. Tak naprawdę to nie chciałem jej nic zrobić po prostu lubiłem ją drażnić wydaje się taka słodka gdy nie wie co ma powiedzieć lub czuje się zmieszana.
-Jesteś pewna?- wyszeptałem z łobuzerskim uśmiechem, po czym zacząłem się do niej powoli przybliżać.
-Taak - odpowiedziała drżącym głosem, a na moich ustach malował się wielki uśmiech.
 Nie sądziłem, że to wszystko  będzie działo się aż tak szybko, wszystko by było normalne gdyby nie moje szalejące hormony... Złapałem ją za nadgarstki i przybliżyłem się tak aby mogła poczuć mój oddech na sobie, później już wszystko nie miało znaczenia czułem przypływ emocji i już chciałem ją pocałować, gdy  nagle zadzwonił jej telefon.... Tak odpowiedni moment na rozmowę, ale z drugiej strony może to i dobrze, że zadzwonił , przynajmniej do niczego więcej nie doszło między nami, przecież my dopiero się "poznaliśmy".... 

    Z rozmyślań oderwał mnie cichy łamiący się głos Mii 

-Umm.. Mamo zaraz Ci wytłumaczę, wiesz dzisiaj miałam zadane bardzo dużo projektów w szkole i postanowiłam, że pójdę ...Umm do mojej koleżanki Alexy i pouczymy się razem, a nie chciałam was informować bo wiem, że ciężko pracujecie.... - słyszałem jak przeciągała każde słowo modląc się tylko o to aby wszystkie jej słowa wydawały się prawdziwe.


Mia Pov

Głos mojej matki zbił mnie całkowicie z tropu, nie wiedziałam co mam robić, jak mam się zachować, nagle zaczęły mi się pocić ręce a ja już w głowie szukałam wymówki. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego dzisiaj, dlaczego nigdy się mną nie interesowała a dzisiaj kiedy pierwszy raz byłam szczęśliwa, tak mi się przynajmniej wydawało, ona musiała do mnie zadzwonić?
-Umm.. Mamo zaraz Ci wytłumaczę, wiesz dzisiaj miałam zadane bardzo dużo projektów w szkole i postanowiłam, że pójdę ...Umm do mojej koleżanki Alexy i pouczymy się razem, a nie chciałam was informować bo wiem, że ciężko pracujecie....  - modliłam się  w myślach aby mi uwierzyła, nawet nie chcę wiedzieć co by było gdyby się dowiedziała o tym, że pierwsze chciałam się zabić, później zostałam prawie zgwałcona a teraz jestem u "nieznanego" chłopaka w domu. Pewnie dostałabym szlaban do końca życia, a nawet na dłużej. 
-Mia !!!! - jej krzyk rozległ się w słuchawce -Czy ty wiesz do diabła która jest godzina? Ja z ojcem odchodziliśmy od zmysłów, a ty nawet nie raczyłaś nas poinformować gdzie jesteś. -wow nigdy nie sądziłam, że będą się mną aż tak przejmować, zawsze mieli mnie za przeproszeniem w dupie, aż tu nagle dzisiaj coś takiego ... skąd taka zmiana? 
-Tak, wiem jest 23;00 ale jakoś nigdy wam nie sprawiałam problemów, zresztą nigdy się mną nawet nie interesowaliście, a teraz kiedy raz nie wróciłam o określonej godzinie do domu, robisz mi taką aferę? Dobrze, skoro chcesz, zebym zawaliła szkołę.. to mogę w ogóle nie robić tych projektów. - Zaczęłam krzyczeć jak opętana i chyba sama już zaczynałam wierzyć w to co mówię.
Po moich słowach zapadła nieprzyjemna cisza, a ja przygotowywałam się mentalnie na moją karę. 
To wszystko, wina Justina, gdyby nie on to już dawno nie było by mnie na tym świecie i nie musiałabym się z niczym męczyć!
-Mia, przepraszam, może nie potrzebnie tak na ciebie naskoczyłam , ale nie wiem już co mam robić, myślałam, że coś Ci się stało.... -  w mojej słuchawce można było tylko słyszeć głęboki szloch, byłam w szoku, nie wiedziałam co się dzieje, nie spodziewałam się takiego odwrotu akcji.
-Mamo?! Co się stało? Dlaczego płaczesz, wszystko w porządku? - ogarnęła mnie niepewność i lęk, a ja czułam, że coś się wydarzyło.... i to nie było coś takiego jak " kłótnia rodzinna" to było coś o wiele gorszego.
-To nie jest rozmowa na telefon, proszę cię przyjedź tu jak najszybciej, ale uważaj na siebie. - po tych słowach połączenie zostało przerwane, a po mnie przeszły ciarki, wiedziałam, że muszę dotrzeć jak najszybciej do domu i muszę dowiedzieć się co się stało.
Nie miałam zielonego pojęcia tylko jak się dostać w najszybszym czasie do mojego domu? Zaczęłam kręcić sie po pokoju, aż nagle przypomniałam sobie o Justinie który siedział na kanapie z oczami wypalającymi dziurę we mnie.

Justin Pov

Nie wiedziałem co się dzieje, Mia wyglądała na zdezorientowaną i przestraszoną od razu zacząłem wymuszać z niej jakiekolwiek informacje.

-Mia mogę wiedzieć co się stało? -zapytałem niepewnie.
-A kurwa myślisz, że ja wiem co się stało?! - powiedziała oburzonym głosem patrząc się na mnie.
-Skąd mam wiedzieć?! To ty rozmawiałaś nie ja więc pytam i nie przeklinaj w moim domu. 
-Justin... ja nie wiem... moja matka zadzwoniła do mnie, krzycząc i pytając się gdzie jestem, a później zaczęła mnie przepraszać i mówić, żebym wróciła do domu jak najszybciej.  - powiedziała ze łzami w oczach.. - Proszę, pomóż i zawieź mnie do domu.
-Dobrze, ubieraj się ja już odpalam samochód. - nie czekając na odpowiedź wstałem i ruszyłem do auta.

Minęło 10 minut a droga się dłużyła, Mia nie spojrzała na mnie ani razu odkąd jechaliśmy ani nie powiedziała nawet słowa. Postanowiłem przerwać tą ciszę.

-Hej... Mia popatrz na mnie.... - powiedziałem, patrząc na drogę, jednak odpowiedziała mi cisza... - Słyszysz? Popatrz się na mnie... - złapałem jej rękę tak, że teraz się odwróciła nie wiedząc co się dzieje. -Nie martw się, wszystko będzie dobrze, czuję to.

-Ale, ja się boję.... mam przeczucie, że coś się stało....
-Nie nie myśl nawet tak! Wszystko na pewno będzie dobrze, obiecuję Ci.

Zauważając biały duży budynek, prawdopodobnie dom Mii bo podała mi właśnie ten adres, zatrzymałem się na parkingu. 

-Jesteśmy na miejscu. -powiedziałem oschle.
- Umm Justin?! - cichy głosik przedarł się przez auto.
-Tak??
-Możesz pójść ze mną?! Trochę się boję, nie wiem co mnie może spotkać! 
-Dobrze, chodźmy. - Nie zastanawiając się wyszedłem z samochodu kierując się wraz z Mią do jej domu.

Zanim zdążyliśmy, zadzwonić do drzwi one same się otworzyły, a w nich stanęła mama Mii...


-Dobry wieczór - zacząłem...

-Miaa, chodź do domu szybko! Nie możemy tu rozmawiać... - matka Mii mówiła każde słowo szybko , lekceważąc moje przywitanie.
-Ale, Justin idzie z nami. - Mia powiedziała to przełamując ciszę, a ja stałem w tym momencie jak slup poprzez usłyszane słowa.
-Dobrze, wchodźcie szybko ...

Gdy weszliśmy do domu, każde z nas usiadło na kanapie na której już wcześniej siedział, tata Mii trzymający się rękami za głowę... Nawet mnie nie zauważył....

-No dobrze to może ktoś do jasnej cholery mi wytłumaczy co się stało?!  - powiedziała Mia nie kryjąc zdenerwowania...
-Twój brat Drake, zaginął.. wyszedł wczoraj wieczorem i do tej pory nie wrócił... Nie wiemy co się stało, zawiadomiliśmy już policję... 

Po tych słowach oczy Mii zrobiły się szerokie jak orzechy a usta utworzyły literę "o"...

- Co?! Przecież on nigdy nigdzie nie wychodził!! - Mia wrzasnęła oszołomiona.

                                                              *bzzzz, bzzzzzz bzzzzzzz bzzz*
Dźwięk wibracji telefonu rozległ się po całym pokoju a wszystkie oczy były skierowane w tym momencie na mnie. Szybko wyjąłem telefon, żeby odrzucić połączenie, ale znowu zaczął wibrować.... 

- Proszę.. odbierz- powiedziała mama Mii

                                                                                                  ----

- Halo?! -powiedziałem , ze złością.
-Mamy chłopaka, twoja dziwka może być następna... - usłyszałem głos mężczyzny a w gardle pojawiła się wielka gula.
-Kto mówi? - powiedziałem, nie ogarniając tego wszystkiego co przed chwilą usłyszałem...
-Bieber, dobrze ci radzę... hahahah lepiej pilnuj dobrze swojej dziwki bo ona może być następna... mam nadzieję, że nauczyłeś jej czegoś?  - głos rozbrzmiał w mojej słuchawce, a ja stałem na środku pokoju wgapiając się w Mię... 
-Kto mówi?!!!!!??!?

                                                                         *pip pip pip* 
                                                        połączenie zostało zakończone


                                      ________________________________________________

I jak wam się podoba? Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału ale mnie nie było ;< Dziękuję, za 8k wyświetleń!! :)  Macie jakieś pytania czy coś piszcie na aska :))



        CZYTASZ = KOMENTUJESZ !

@reggae126





piątek, 26 lipca 2013

Przepraszam!

Przepraszam, że nie pojawia się kolejny rozdział ale poczekajcie jeszcze trochę.. Jeszcze raz przepraszam i dzięki za wyrozumiałość xoxo

piątek, 12 lipca 2013

Reason One

Justin Pov

Przepraszam - powiedziałem, mając tylko nadzieję, na to, że Mia mi wybaczy, w sumie nawet nie wiem dlaczego ją miałem. Byłem w stosunku do niej chujem i dobrze o tym wiedziałem, więc nie zdziwiłbym się jeżeli nawet nie chciałaby ze mną rozmawiać.
-W porządku- usłyszałem cichy głos przeplatający się z łkaniem.
-Nie Mia nie jest w porządku i o tym wiesz. Byłem dupkiem przez to jak się zachowywałem w stosunku do Ciebie, kompletnym idiotą, to w jaki sposób się zachowałem, pokazało jakim gówniarzem jestem.
- Powiedziałam w porządku, jest okej. Może i jesteś dupkiem przez to jak się zachowujesz i kompletnym palantem przez bycie bipolarnym ale mimo wszystko jestem wdzięczna, że mnie uratowałeś  po raz drugi. - wtedy zaczęły docierać do mnie słowa wypowiedziane przez Mię, jednego byłem pewien, muszę zmienić swoje życie, muszę przestać być dupkiem.
-Czyli mi wybaczasz?-zapytałem z niepewnością przygryzając wargę.
-Tak wybaczam Ci Justin , bo dzięki Tobie nie zostałam zgwałcona i wciąż żyję. Ale ja też Ciebie przepraszam, bo gdybym może wtedy nie wybuchnęła, nie doszło by do tego wszystkiego co miało miejsce - powiedziała na jednym tchu po czym z policzka spłynęła jej łza.
- Kurwa... Mia nie płacz słyszysz? Proszę nie płacz.... -czułem, że wypowiadając te słowa, przechodzi mi przez gardło wielka gula - będzie dobrze, tylko zapomnij o tym wszystkim co się wydarzyło... proszę - wiedziałem, że te słowa nie zmienią nic i nie pomogą poczuć jej się lepiej ale przynajmniej próbowałem powstrzymać ją od płaczu.
-Justin.... -cichy głos przerwał łkanie.
- Hmm? - uśmiechnąłem się do niej lekko i popatrzyłem w jej brązowe oczy.
-Justin ja nie mogę.... nie chcę wracać do domu - po wypowiedzeniu tych słów zaczęła jeszcze bardziej płakać, chowając swoją twarz w dłonie. -Nie chcę wracać, nie mogę w tym stanie, proszę pomóż mi...
Usłyszane słowa spowodowały ucisk w mojej klatce piersiowej, ja Justin Bieber, szkolny podrywacz i bad boy  miałbym komuś pomagać? Ten głos chodził mi po głowie po czym pojawiła się drugi... Ale przecież nie zostawisz jej samej,  musisz jej pomóc , ona jest teraz sama, musisz być przy niej przynajmniej teraz.
Ściskając mocniej kierownicę, zacisnąłem zęby i biłem się z myślami.
-Dobrze, nie wrócisz do domu, pojedziesz do mnie i zostaniesz na noc... Ale mam jedno pytanie, co na to Twoi rodzice, że Cię nie będzie w domu? 
-Do diabła z nimi, martwią się tylko o siebie, nie pamiętają nawet o tym, że istnieję... zresztą nikt nie pamięta... Huh? Chwila czy Ty właśnie powiedziałeś, że pojadę do Ciebie do domu? Nie ma mowy Justin, co z Twoimi rodzicami?- powiedziała to tak jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie a ja sam miałbym pięć głów.
-Mieszkam sam, mam osobne mieszkanie i chyba nie masz innego wyjścia jeżeli nie chcesz wracać do domu.
Po moich słowach na jej twarzy zagościło zamieszanie i tylko kiwnęła głową. Reszta drogi minęła szybko ale w niekomfortowej ciszy, gdy dojechaliśmy na miejsce otworzyłem drzwi i wyszedłem z samochodu.
-Jesteśmy na miejscu- powiedziałem najmilszym tonem na jaki było mnie stać i otworzyłem drzwi ze strony pasażera. Mia wychodząc z samochodu stanęła jak kamień opierając się o auto, najwyraźniej była zaskoczona widokiem bloku.
-Justin... jesteś pewien, że Ty tu mieszkasz?- spytała się niepewnie, będąc w szoku.
-Hmm raczej tak a co? - skinąłem głową w jej stronę.
-Um... Justin to nie jest zwykły blok, to tak jakby willa ... apartament czy coś takiego co mają gwiazdy - powiedziała z drżeniem w głosie.
 Po tych słowach głośno się zaśmiałem i złapałem ją za rękę.
-Chodź, nie będziemy tu przecież tak stali.


Mia Pov

-Chodź, nie będziemy przecież tak stali- jego głos wydawał się być pełen ekscytacji.
Skinęłam głową i trzymając się jego ręki poszłam w kierunku drzwi. Justin łapiąc za klamkę otworzył, drzwi i przepuścił mnie jako pierwszą.
 Prawdziwy dżentelmen zaśmiałam się w duchu, chichocząc.
-Z czego się śmiejesz?- zmierzył mnie swoim wzrokiem od góry do dołu, wprowadzając do jego mieszkania.
-Z niczego- odpowiedziałam nadal chichocząc.
-Z niczego? Serio? Myślisz, ze jestem aż tak głupi?- jego spojrzenie piorunowało mówiąc " powiedz tak a nie żyjesz ".
-Tak właśnie myślę - powiedziałam jeszcze bardziej się śmiejąc. I w tym momencie poczułam, że ktoś mocno mnie popchał tak iż zatrzymałam się na ścianie. Zanim nawet zdążyłam się ruszyć, zobaczyłam, ze Justin stał parę centymetrów ode mnie, trzymając ręce po obu stronach mojej głowy, tak ,że nawet nie mogłam się ruszyć. W tym momencie poczułam, że moje serce przyśpieszyło, a klatka piersiowa zaczyna się coraz szybciej podnosić.
-Nadal sądzisz, że jestem głupi? - powiedział poważnie, piorunując moje oczy swoim spojrzeniem.
-T.. taak sądzę. - powiedziałam zbierając w sobie resztki odwagi, drżącym głosem.
-A nie powinnaś .... - powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, na co przewróciłam oczami.- Nie rób tak, już coś Ci o tym mówiłem nie pamiętasz?
-Będę robiła co będę chciała, nie jesteś moim pieprzonym ojcem, żeby mną rządzić! - krzyknęłam wysyłając mu zabójcze spojrzenie, na co chłopak podszedł jeszcze bliżej mnie o ile się w ogóle dało, ściskając mnie za nadgarstek, powiedział z uśmiechem od ucha do ucha -Powinnaś się mnie bać.
Czułam jak w moim gardle wytwarza się wielka gula i nie mogę jej przełknąć.
-Może i powinnam, ale wiem, że nic mi nie zrobisz- powiedziałam zbierając w sobie odwagę i w tym momencie poczułam silne ręce, które przerzuciły mnie przez ramię i zaniosły na łóżko. Byłam w szoku i nie wiedziałam o co temu debilowi chodzi , czy on chce mi coś zrobić czy mnie tylko denerwuje. Zaczęłam się bać... 
Nagle Justin zaczął mnie łaskotać, co mnie na początku przeraziło bo wytrzeszczyłam oczy, a później zaczęłam się śmiać wniebogłosy. Błagając go tylko aby przestał, bo byłam już cała w kolorze pomidora... w sumie czułam się jak pomidor.
-Justin ... proszę.... hahahha... proszę, błagam przestań.... nie wytrzymam już, zorbię wszystko co chcesz ale puść mnie.... - błagałam go śmiejąc się aż brakowało mi tchu.
Chłopak przestał na chwilę, po czym podniósł brew z rozbawieniem i spytał ochrypłym głosem
- Jesteś pewna, że zrobisz wszystko? na jego twarzy malował się łobuzerski uśmiech.
-ZBOCZENIEC - krzyknęłam po czym poczułam, że znowu zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam śmiać się jak opętana. 
-Jeżeli powiesz, że boisz się mnie to Cię puszczę - wymamrotał przysuwając swoje ciało bliżej mnie, a ja poczułam jak atmosfera gęstnieje i w okół robi się gorąco.
-Nie boję się Ciebie - wymamrotałam  zaciskając zęby.
- Jesteś pewna? - wyszeptał mi do ucha uśmiechając  się łobuzersko a jego twarz w  tym momencie znajdowała się milimetry os mojej.
-Ttaak- wymruczałam przełykając głośno ślinę, czując , że cała robię się jak z waty.
Po tych słowach Justin ścisnął mnie za nadgarstki i przybliżył swoje usta  do moich tak, że mogłam poczuć jego gorący oddech.... i słowo daję pocałowałby mnie gdyby nie nagle dzwoniący telefon w mojej kieszeni.
 Super, właśnie o tym marzyłam, żeby zadzwonił do mnie ktoś w tym momencie. Czujecie ten sarkazm?
Wyjęłam telefon i bez patrzenia na ekran przyłożyłam do ucha, po czym usłyszałam :
- Gdzie jesteś młoda damo i dlaczego nie raczyłaś nas poinformować co się z tobą dzieje?! - powiedziała ze wkurzonym głosem moja matka.
No to mam przechlapane.


           _____________________________________________________

 Nanananannanan jest nowy rozdział :) Wiem, że was zaskoczyłam ale nie mogłam się powstrzymać, żeby go nie dodać :D Jjshahdakjdhajsddkja jest akcja? - jest .Jest drama? - mniej więcej ale jest. Jest coś "romantycznego" ? -jest. Żyć nie umierać :D Moim zdaniem rozdział dkahdjahdajkasjdkjandjahjksandjandjkasndjksa tak właśnie ;)
 Przy okazji chciałabym podziękować, ze codziennie na mój blog wchodzi przynajmniej 200 osób jest to dla mnie wielki szok, więc bardzo wam dziękuję za to i również, za wszystkie komentarze i miłe słowa tutaj czy na twitterze :) Jesteście WSPANIALI !!!
Aaa i jeszcze coś, jeżeli chcecie być informowani o rozdziałach to wchodźcie w zakładkę " INFORMOWANI "  i wpisujcie w komentarzu swoje nicki, z tt , aska czy czego chcecie ;d
Również, jeżeli znacie jakieś ciekawe, tłumaczenia, fanfic, opowiadania, może sami piszecie ... to w zakładce  "INNE OPOWIADANIA" dodawajcie linki :) 

        CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
                                                ( komentarze mogą być z anonima jak chcecie) 



@Reggae126


* następny rozdział pojawi się prawdopodobnie we wtorek :) 


czwartek, 11 lipca 2013

Long Drive?

Mia POV

Nigdy nie wiedziałam , że mięta pachnie tak niesamowicie ,dopóki nie znalazłam się w samochodzie Justina . Wszystko wydawało się takie inne, okna były przyciemnione od szronu osadzającego się na szybach samochodu, drzewa wydawały się być coraz większe i większe.

  Kiedy wychodziliśmy z mostu, Justin podszedł do jakiegoś samochodu zaparkowanego pod suchymi drzewami i  nie mogę powiedzieć, że nie byłam zaskoczona, że był  to zupełnie nowy samochód sportowy w ognistym kolorze jak z pożaru.

  Ohh Oczywiście , że był bogaty. To dzieciak, który ma wszystko, ale nie potrzebuje nic.

Justin nic nie powiedział w czasie naszego spaceru do samochodu, z wyjątkiem komentarza, który brzmiał jak żart, że czasem każdy chce skoczyć z mostu. Jego wyrazy twarzy były trudne do odczytania. Nosił maskę tego samego Justina, który żartował wokół i przy którym omdlewały  wszystkie dziewczyny w szkole, ale pod spodem było coś bardziej solidnego niż beton ... jakby próbował ukryć głębsze uczucie. Wiedziałam ,że nie jest to moment w którym powinnam się wtrącać w jego życie a tym bardziej je kwestionować.  Moja kostka bolała jak cholera i byłam pewna, że moje paznokcie palców były popękane i całe we krwi, ale nie pozwoliłam  mu pokazać mojego bólu .
 Pobliskie światła odbiły wosk jego samochodu, otworzył drzwi i rzucił się na siedzenie kierowcy. Jego osoba kazała mi zrobić to samo od strony pasażera, otwierając mi drzwi jednym kliknięciem.
  Jasne światło żółte jak słońce przez rozchylone chmury wylewało się na nas z sufitu samochodu.
W kompletnej ciszy, postanowiłam wziąć moje włosy w jej kok i przeczesać je grzebień zrobionym z moich rąk, ponieważ były zmierzwione i pełne węzłów.
 Moje piwne oczy, spojrzał w stronę Justina chcąc go zapytać  - Co do cholery się dzieje, ale nie mogłam tego zrobić ponieważ rozpłynęłam się patrząc w jego miodowe tęczówki. To był mój pierwszy raz kiedy naprawdę widziałam jego oczy w całej okazałości, i mogę przyznać, że były cholernie seksowne. Czy ja powiedziałam s-e-k-s-o-w-n-e? Miałam oczywiście na myśli słodkie, to było przejęzyczenie nie zwracajcie na to uwagi.
Jego włosy były koloru  ziaren kawy, które dały mu atmosferę tajemniczości, a mieszanie doskonałości z dzikim i niebezpiecznym błyskiem jego wielkim uśmiechem było bardzo seksowne. Serio znowu powiedziałam seksowne? Co jest do cholery, nigdy żaden chłopak tak na mnie nie działał. On naprawdę był przystojny, nie żeby mi się podobał ale stwierdzam tylko fakty.
 
On jest inny, nie dba o wszystko co go otacza, jest niezależny.

Całe życie uciekałam, od imprez, szkolnych wycieczek, nie żebym nie lubiła ludzi po prostu nie miałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać. To bolało, cholernie bolało. Przez ostatnie miesiące, codziennie uciekałam tutaj, na ten most, mając nadzieję, że uda mi się zapomnieć, nie myśleć o niczym i o nikim.... do dzisiaj do tej pechowej nocy gdzie musiał się pojawić on. Nieziemsko przystojny i najbardziej rozpoznawalny chłopak w szkole. Świetnie takie rzeczy mogą przydarzać się tylko mi. Tak jakbym nie miała już wystarczająco dużo problemów.

Byłam jak w transie nie wiedziałam nawet co robię w tym samochodzie, a co jeżeli on chce mnie porwać? Super, przecież tak w ogóle go nie znałam nie wiedziałam jaki on jest i jakie ma zamiary wobec mnie i najważniejsze...

Nie wiedziałam co do kurwy nędzy Justin robił na tym moście dzisiaj w nocy.
To tylko przejażdżka dom już niedaleko,  przejażdżka do domu  i nic więcej - powtarzałam sobie w myślach starając patrzeć się przed siebie.


  Justin po  zakończeniu grzebania w swoim telefonie komórkowym, rzucił go w jakąś skrytkę z boku i odwrócił się do mnie. Moje spojrzenie rzuciło się w bok w stronę mojego okna i próbowałam spoglądać na niego kątem oka, ale nie było to do końca możliwe ponieważ na moich policzkach zaczęły pojawiać się barwy pomidora, tak jakbym zaraz miała nim być. Świetnie, nie dość, że nieziemski chłopak patrzy na mnie to ja wyglądam jak pomidor i zachowuję się jakbym siedziała na szpilkach, po prostu zajebiście.
Nagle zapaliło się światełko nad moją głową i oświeciło cały przód samochodu, w tym samym momencie usłyszałam ochrypły głos dobiegający z samochodu i nawet wiem kogo był.

  -Ehmm, masz zamiar powiedzieć mi, gdzie mieszkasz czy po prostu będę musiał jeździć i zgadywać? - Zażartował z łobuzerskim uśmiechem.
Wdzięczna, że ​​nie mówił nic więcej i się ze mnie nie śmiał  patrząc na mnie zaczęłam mówić jąkając się.
 - Tak, mój dom znajduje się na Brooklyn Road, wygląda jak stary dom a raczej ranczo - powiedziałam kryjąc moje zażenowanie.
   -Żyjesz w zabytkowym starym domu w Brooklynie? -Spytał lekkim zdziwieniem w głosie. Włożył klucz w stacyjce i odwrócił. Samochód ożył z mruczeniem.

   Na jego słowa moje myśli zaczęły wirować wspominając  dom i zauważyłam, że   wjechaliśmy na drogę 208 Brooklyn.

 -Tak powiedziałam, kryjąc cień uśmiechu goszczący na moich ustach. - Ale pewnie nie na długo tam pomieszkam, moi rodzice chcą go sprzedać. Trudno było mi ukryć ból w moim głosie.
- Sprzedają go? Naprawdę? - Czułam jak w jego głosie można było poczuć lekkie zdziwienie.
 -Tak, ale tylko, aby kupić dom niedaleko drogi, moi rodzice chyba za bardzo chcą mieszkać na ruchliwym osiedlu. Skłamałam. Yeah, zdecydowałam się na gadanie o mojej rodzinie. To takie żenujące, dlaczego ja to w ogóle robię?Nigdy nie umiem się zachować w takich sytuacjach i paplam coś bez sensu.

 Justin odwrócił wzrok i patrzył się teraz tylko na drogę, ale jego twarz była sceptyczna. Wyraźnie miał ochotę kontynuować temat o mojej rodzinie ale dzięki Bogu nie zadawał jak na razie żadnych pytań, i za to byłam wdzięczna bo na prawdę nie miałam ochoty rozmawiać z nieznajomym chłopakiem o moich prywatnych sprawach. W sumie co miałabym mu powiedzieć? Na prawdę nie chcę myśleć teraz o mojej rodzinie i o tym , że prawdopodobnie moi rodzice chcą sprzedać ten dom żeby od siebie uciec, ale na prawdę nie chcę myśleć o tym w tym momencie, nie mogę wrócić myślami do mojego starego życia, nie teraz.

  Nawet nie wiem dlaczego ale przez intensywny zapach mięty w jego samochodzie wyrwało mi się pytanie
- Co robisz w święta? Chłopak zmarszczył brwi , wyraźnie był oszołomiony tym pytaniem ale nie musiałam długo czekać aby dostać odpowiedź.
-Yy, nie wiem jeszcze o tym nie myślałem, moja mama pewnie będzie mnie zaganiać do robienia świątecznych porządków i pomagania w kuchni. Wzruszył ramionami - Ale pewnie też wyrwę się na jakąś imprezę czy coś.

  Moje myśli były teraz skupione na jego ostatnim zdaniu, wiele słyszałam a głównie od szkolnych plotkar jak rozmawiały jakie to, rzeczy Justin robi na imprezach i jak lubi zabawiać się dziewczynami. Moje oczy posmutniały, ale nadal nie wiedziałam czy to wszystko co mówiły dziewczyny była prawda, a przecież jego się o to nie zapytam , nie jestem aż taką idiotką.

   Moje rozmyślanie przerwał jego donośny ochrypły głos.

   -Hmm , a ty co zamierzasz robić w ferie zimowe? Jego pytanie brzmiało jakby powiedział to tylko, żeby przerwać niekomfortową ciszę.
-Wiesz, ja, nie wiem, nie mam jeszcze planów, pewnie jak zwykle będę siedzieć przed komputerem czy coś. Wzruszyłam ramionami- I myślę, że przede wszystkim będę chciała się zrelaksować , po tym jedzeniu w Boże Narodzenie...

Powiedziałam to co uważałam, za stosowne bo co ja niby miałam robić w ferie, wiem , że chłopak taki jak on na pewno miał już jakieś plany ale ja niestety nie mam tyle kasy nie mogę pojechać sobie od tak na Barbados czy w inne ekskluzywne miejsca. Nagle śmiech rozlegający się po samochodzie zbił mnie z tropu.

- Z czego się śmiejesz? -Warknęłam nie wiedząc co takiego śmiesznego mogło być w tym co powiedziałam.
-Z ciebie - powiedział chichocząc, na co przewróciłam oczami.
- A czy jaśnie pan zamierza mi powiedzieć do kurwy nędzy co zrobiłam takiego śmiesznego? Warknęłam ze złością która zaczęła mnie wypełniać.
-Po pierwsze, jesteś u mnie kurwa w samochodzie więc nie pozwolę sobie mnie obrażać i nie przewracaj oczami gdy ze mną rozmawiasz, rozumiesz? Powiedział doniosłym głosem a w jego oczach zauważyłam kurwiki.  Zrozumiałaś?
Czując, że w gardle mam dużą gulę, i  nie mogę nic powiedzieć kiwnęłam tylko głową. -Co zabrakło ci języka w gębie?Powiedział z ironią śmiejąc się wniebogłosy . I nie wiem skąd w tym momencie nabrałam tyle pewności ale na jednym tchu rzuciłam wiązankę słów.
- Myślisz, ze gdy jesteś u siebie w samochodzie to na wszystko ci kurwa wolno? Czy ja ci kazałam mnie zabierać z tego pieprzonego  mostu, czy kazałam ci brać mnie do swojego samochodu? Nie, więc kurwa nie wydzieraj się na mnie z byle gówna gdy to ty zacząłeś. Jesteś po prostu chujem, który ma wielkie mniemanie o sobie.

Po wypowiedzeniu tych słów zapadła nieprzyjemna cisza, a ja czułam jak Justin zamienia się w złego, wkurwionego chłopaka.

-Tak? Taka jesteś odważna, to wysiadaj z mojego samochodu. W tym momencie poczułam, że samochód stoi w miejscu i zaczęły do mnie docierać słowa wypowiedziane przez Justina przed chwilą. - No na co kurwa czekasz wysiadaj, nie będę więcej razy powtarzać.

Złapałam moją torebkę i niemalże biegiem wysiadłam z samochodu po czym zobaczyłam, że z piskiem opon odjeżdża a ja zostaję sama na nieznanej mi ulicy. Nagle po policzkach zaczęły spływać mi łzy a ja  nie widząc co mam robić kucnęłam przy pobliskim drzewem i zaczęłam płakać.

Kurwa znowu wszystko spierdoliłam, znowu wszystko musi być źle, dlaczego Bóg ma mnie w dupie i nie mogę mieć normalnego życia? Wykrzyczałam głośno płacząc.

 Po kilku minutach zobaczyłam samochód zatrzymujący się koło mnie, już myślałam, że to Justin ale najwyraźniej się myliłam. Z samochodu wysiadł dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około dwudziestu pięciu lat. Przez łzy spojrzałam w górę i zobaczyłam, że idzie w moim kierunku.
- Cześć mała. Usłyszałam głos który dochodził wprost z ust mężczyzny stojącego przede mną.
- Nie znam cię, więc nie będę ci mówić cześć i kurwa nie mów do mnie mała - wykrzyczałam ze złością w głosie.
- Ojej, ale zawsze możemy się poznać nie sądzisz? - powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Nie nie sądzę i kurwa lepiej odjedź stąd i zostaw mnie w spokoju. Czułam jak atmosfera zaczyna się robić coraz bardziej napięta a ja zaczynam się bać.
- Chyba nie sądzisz maleńka,  że cię tu samą zostawię? Na jego twarzy malował się podstępny uśmieszek a ja zaczynałam drżeć ze strachu i czułam jak cała pewność siebie mnie opuszcza.
- No co nic nie mówisz? Wstawiaj i chodź ze mną zabawimy się. Jeżeli wcześniej płakałam to nie wyobrażacie sobie jak teraz wyglądałam. Po tych słowach wstałam i zaczęłam biegnąć w nieznanym kierunku, krzycząc. Ale to nic nie dało bo mężczyzna był dużo sprawniejszy ode mnie i szybko mnie dogonił.
- Mów mi Mike, kochanie, a teraz bez żadnych sztuczek chodź ze mną. Jego słowa brzmiały jak groźba " spróbuj nie iść
 a cię zabiję" wiedząc, że nic ani nikt mnie nie uratuje poddałam się. Wiedziałam, że jestem już skończona. Nagle poczułam jak mężczyzna przerzuca mnie przez ramię i sadza na masce samochodu, po czym usłyszałam słowa
- Dalej, skarbie zabawimy się tu i teraz.
- Nie proszę, nie, zostaw mnie. Zaczęłam krzyczeć i błagać aby mnie wypuścił ale to nie dawało, żadnych skutków a ja poczułam jak jego ręce, które mnie obrzydzały wędrują pod moją bluzkę.

Jeżeli wtedy krzyczałam to w tym momencie zaczęłam piszczeć  z myślą "Justin gdzie do cholery teraz jesteś".
W tym momencie zobaczyłam jak jakiś samochód rusza w naszą stronę, z niezmierzoną prędkością, moją nadzieją było jedynie to, że się zatrzyma i mnie uratuje przed tym co może się stać. Niespodziewanie samochód zatrzymał się tuż obok nas a z niego wysiadł ktoś w kapturze podbiegając do Mike'a uderzył go w twarz i usłyszałam tylko - Co jest kurwa? Po czym  uciekałam przed siebie płacząc. Gdy byłam już wystarczająco daleko odwróciłam się na chwilę, i zobaczyłam, że kolejny samochód się koło mnie zatrzymuje.
W moich myślach wirowało tylko " Serio? Znowu? Teraz tego już nie przeżyję"
Mimo mojego zdziwienia drzwi od strony pasażera otworzył mi Justin i już chciałam powiedzieć - Co ty tutaj robisz? ale  zobaczenie jego twarzy całej we krwi, przerwało mi w wypowiedzeniu czegokolwiek. Szybko wsiadłam do samochodu mówiąc :
 - Boże Justin co ci się stało?
-Chyba sama widziałaś co. Justin odpowiedział ze złością.
-Ale jak to to byłeś ty? Nic ci nie jest? Jesteś cały? Możesz prowadzić? Nagle zaczęłam zadawać milion pytać na sekundę.
Chłopak tylko się lekko uśmiechnął, bo nawet to mu sprawiało ból a ja zobaczyłam, że cała jego złość mu przechodzi z wypowiedzeniem następnych słów.
- Jest okej.
Między nami zapadła cisza a ja nie mogłam wyjść z szoku co jak to? Znowu mnie uratował? Skąd on się tam w ogóle wziął, a moje oczy napełniły się łzami.

-Przepraszam. Szepnął patrząc się na mnie wzrokiem pełnym smutku.


      __________________________________________________________________

I co podobało wam się? Jak dla mnie rozdział mega, ale to dopiero początek ;) Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału ale miałam trochę problemów z laptopem, myślę, że następny rozdział będzie w niedzielę lub sobotę :) Jeszcze raz przepraszam i dziękuję , ze codziennie wchodzi na bloga prawie 200 osób wielkie WOW !


           CZYTASZ = KOMENTUJESZ

                    PISZCIE KOMENTARZE BO TO CHOLERNIE MOTYWUJE :)
@Reggae126

wtorek, 2 lipca 2013

Why does he care ?

-"Co ty do cholery robisz?" krzyknął z niedowierzaniem chłopak.

Jego ręce zacisnęły się na moim ramieniu. Moje oczy patrzyły, zastanawiając się, czy coś z tego co się działo było prawdziwe,czy mi się właśnie to  marzyło. Jego ciemne włosy  szeleściły na wietrze, a oczy toffi patrzyły na mnie z  wyczerpania i zaniepokojenia. Sama doskonałość, że dziewczyny w szkole zawsze gadały o nim  przyprawiała mi rumieńców a dzisiaj on stał koło mnie.

   
   Kiedy odwróciłam się do niego, wyglądał tak jakby widział  mnie po raz pierwszy. Uznanie sączyło się ze wszystkich jego funkcji, usta otwierające się na "o" i jego genialne oczy wyglądające jak okrągłe kule. Przełknął ślinę, jakby czuł jakiś niepokój. Wreszcie się odezwał.
   
   - Mia? Mia Ramos?- powiedział oblizując wargi.
 
     Dlaczego teraz, *musiałam zadać sobie pytanie* na wszystkich ludzi, którzy mogliby ewentualnie znaleźć mnie na moście to musiał być on , najbardziej popularny i arogancki chłopak w szkole? To było jak sortowanie i przetwarzanie wszystkich szarych komórek w moim umyśle dlaczego on? Dlaczego to właśnie "Justin Bieber" musiał mnie znaleźć?
     
   Justin Bieber. Senior ...jest z tego samego roku co ja. Gwiazda hokeja w Dawson High School ... moja szkoła. Girlfriend: Emily Woods, kapitanka drużyny koszykarskiej. Jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole, big Partier, każdy wie ,że on jest gorący ...
   
    Justin Bieber, chłopak , który wiedział, kim jestem, ale nigdy nie powiedział ani słowa do mnie. Chłopiec na którego ja czasami wpadałam na  korytarzu, ale tylko popatrzył się na moją bluzę wyczerpanymi oczami a następnie przeszedł obok najzwyczajniej w świecie. Justin Bieber, chłopak z doskonałego,  życia bez opieki na świecie.
   
      Chłopiec, który widział jak prawie skakałam z mostu ... O, Boże.
   
       Justin wciąż patrzył na mnie z wyrazem oniemienia na jego twarzy. I nie mógł mi pomóc, ale patrząc na kolor jego oczu rozpływałam się z zachwytu.  Ciemne cienie padały na jego twarz, ale nie miałam żadnych  wątpliwości, kto stał przede mną. Nikt nie zapomni twarzy Justina.
 
       Nagle, coś uderzyło mnie od wewnątrz, ze odpowiadało by coś powiedzieć ale wszystkie moje myśli uciekły niczym szare myszki. Chwila ciszy wydawałaby się trwać miesiące. Miałam nadzieję, że może on nie widzi, co robię na barierce  mostu. Może, gdybym miała szczęście, myślałby, że po prostu to głupi diabeł dare wygłupial sie na moscie. Ale nie moje szczęście jak zwykle opuszcza mnie w każdej sytuacji.
 
     "Mia Ramos ..." powiedział znowu, nieco z niedowierzaniem i brzmiało to lekko jako pytanie w jego  gardle. Napięcie rosło a ja próbowałam nie patrzyć się w jego oczy. Jednak on nie był głupi od razu zauważył, że próbuję wymigać się od odpowiedzi... Widział mnie też jak tańczyłam? Jak  płakałam? O Boże....
 
     -Co ty robisz?Dlaczego nie odpowiadasz? - zapytał donośnym głosem potrząsając głową.
 
       Brak odpowiedzi z mojej strony. Zamiast tego spojrzałam na jego ręce, które znajdowały się  moim ramieniu, poruszając się kosmyk włosów spadł i zasłonił mi oczy. Kiedy po raz pierwszy chwycił mnie za rękę, myślałam, że  jego ręce były szorstkie, ale myliłam się. Ręka którą mnie chwycił była miękka i ciepła i czułam jak jego obecność promieniuje z niego. Może po prostu pierwszy raz poczułam obecność drugiej osoby tak blisko mnie.

     -Czy możesz zabrać swoje łapy? Wymamrotałam z  zmrużonymi oczami, zastanawiając się, czy był w stanie nawet zrozumieć moje słowa. Powoli, ciepło jego skóry opuściło moją  rękę i zadrżałam. Czy on pachnie jak mięta czy było to tylko moją wyobraźnią? -pomyślałam oblizując wargę.

   - W przypadku próby skoków, idę po ciebie! - powiedział z kamienną twarzą, więc sprawa rzeczowa, że nie było sprzeciwu dla  jego uczciwości.
   - Dlaczego? Chciałam zapytać. Nigdy nie podobało mi ... ty nigdy nawet nie odezwałeś się do mnie.
   Zamiast tego, z jakiegoś powodu powiedziałam  zdziwionym głosem  : "Ty spadniesz ze mną w dół jeżeli przyjdziesz po mnie."
I tak naprawdę nie oznacza,to , że zabranie mnie stamtąd byłoby trudne, ale jedynie była we mnie chęć drażnienia go, to czego nie lubią we mnie najbardziej ...
   -  No cóż, to chyba byłoby własnie głupie , że ​​oboje byśmy  umarli , prawda?
-C'mon, Mia, zejdź z barierki. - powiedział ciepłym i delikatnym głosem przygryzając wargi.
 -Przestań mówić do mnie jak jakiś przestraszony szczeniak, do którego próbujesz słodko mówić, aby wyjść z dołka. Nie jestem szalonym wariatem! I pękło. Zacisnęłam zęby w irytacji. Nie miał prawa mówić mi, co mam robić. Nie znał mnie.
-Nie mówię do ciebie jak do dziecka. I nigdy nie powiedziałem, że jesteś ... Powiedziałem tylko, abyś zeszła  z barierki. Jego głos był wciąż niepokojąco spokojny.

      Zamknij się, zamknij się, zamknij się! chciałam krzyczeć . Nie obchodzi mnie to! Więc zamknij się!


   Sfrustrowana do punktu łez, poczułam  wilgoć w moich oczach napierającą z wielką siłą. Nie będę płakać ... nie przed Justinem.

  -Proszę... szepnął, a jego głos odnosił się do błagania.
   I nie wiem, jaką taktykę użył mówiąc to żeby mnie przekonać, ale to działało. Coś wewnątrz mnie się rozluźniło , mój gniew rozpuścił się  w grymas. Bez słowa, przeniosłam nogę z powrotem przez poręcz i zeszłam na chodnik mostu. Teraz stoję przed nim, jeden wydech i unikanie jego karmelowych oczu - to moja misja nie mogę się przed nim rozkleić . Moje ramiona skrzyżowałam na piersi zdając sobie sprawę, że na mojej skórze pojawia się " gęsia skórka".
    W jednym szybkim ruchem, on zdjął czarną kurtkę i wyciągnął ją do mnie.
    -Przynajmniej załóż to. Wyglądasz jakbyś była zamrożona na śmierć, a twoje usta są niebieskie.
  I zdjął swoją kurtkę, wiedząc , że jest mu zimno ale nie chciał się do tego przyznać. Dla niego liczyło się tylko to abym mogła w tym momencie założyć na siebie coś ciepłego.
To znaczy, to nie jest to co pary powinny robić? Co będzie myśleć Twoja dziewczyna  gdy dajesz mi swój płaszcz? - powiedziałam z przekąsem i przewróciłam oczami jako znak wahania.
    -To kurtka, Mia. Włóż ją bo będziesz chora. - wywrócił oczami.
   Czując się jakby to było  wyzwanie, wyciągnęłam rękę, wyrwałam mu z rąk kurtkę i szybko wsunęłam ją na siebie, składając moje ramiona do wewnątrz, aby chronić moje ciepło. Nie chciałam  się do tego przyznać, ale ciepło miękkiej  podszewki marynarki było niesamowite.A ja zachwycałam się zapachem kurtki, muszę przyznać chłopak ma gust do wybierania perfum.
   - To mit, wiesz?? - powiedziałem cicho, zadowolona z siebie z pół-uśmiechem na mojej twarzy.
   Wyraz jego twarzy był wyraźnie zaskoczony.
   -Co? O czym ty mówisz?
   -Pierwszy chory z zimna, to mit. Czy ja naprawdę muszę wyjaśniać facetowi  jak nie można zachorować z zimna?

   - Jasnee.  zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z boku na bok. Jego uśmiech był wyjątkowo piękny.

-Teraz nie jest  dokładnie dobry czas, abyś próbowała być mądrzejsza ode mnie. -powiedział z ironią.
    Nieco moje spierzchnięte usta stłumiły się w cienką linię, starając się myśleć o czym mam teraz  powiedzieć. Zaczęłam mówić  "I nie było .." Ale  przestałam, stwierdzając, że to nie były właściwe słowa.
Moje oczy złapały ponownie kontakt z jego orzechowym spojrzeniem, ale szybko odwróciłam wzrok, starając się nie patrzeć na niego. Jego ręce były nagle na moich ramionach, tym razem poczułam że układa je tak abym ponownie musiała się  popatrzeć na niego. Jego wyraz twarzy  był trudny  do odczytania,  był pełen różnego rodzaju emocji.

Troska?

  Irytacja?
   Smutek?

   -Chciałaś spaść  prawda? Wyszeptał.

    Jego głos był tajemniczy, zmieszany z troską, niedowierzaniem i rozczarowaniem. Był tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Dlaczego on stoi tak blisko mnie? Nigdy nie miał ochoty nawet na pełną rozmowę wcześniej. Nadal trzymał dłonie na moich ramionach, jakby obawiał się, że w pozwalając mi odejść udałabym się aby skoczyć z mostu. Nie wiedziałam, jak zareagować. To nie było tego rodzaju pytanie, które zadawano na co dzień.
-"Co jemy na obiad?" Nie bardzo pasuje do , "Chciałaś się prawie zabić?"
   -Czy nie? Powtórzył podniesionym głosem błagając ponownie o odpowiedź.
   -Ja ... ja nie rozumiem, dlaczego jest to ważne  ...zaczęłam mówić głupio, ale on kręcił głową z niedowierzaniem, zanim mógł przetrawić moje słowa.
   Wyglądał na obłąkanego, tak zdenerwowanego i sfrustrowanego ... że to naprawdę zbiło mnie z tropu.
 Zaczęłam się zastanawiać, czy on pił. Teraz pasowały mi  wszystkie plotki które słyszałam o nim. Ale nie, ja postanowiłam, że chcę poczuć zapach  alkoholu w jego oddechu.
 Zmrużył oczy, jakby nie mógł uwierzyć własnym uszom.
   -Ale ... dlaczego?
   -Nie twoja sprawa , myślałam, że może mu  powiem... Ale to nie było tak jak planowałam to ... może nie byłabym w stanie nawet tego zrobić.
- To długa historia. Westchnęłam.
   Zaśmiał się krótko,  poczułam jak spadają  jego ręce z moich ramion.
 -Musiałaś mieć cholernie dobry powód....
  -Przestań! I pękło. Nie wiesz, o co chodzi nie znasz mnie! Więc przestań mówić mi co mam robić.
   -Może nie znam, Mia, ale wiem, że nie ma absolutnie powodów, aby zrezygnować tak ze wszystkiego. Wyszeptał. -Jest tak wiele powodów, dla których warto żyć ...
   -Dobrze, że nie potrzebuję twojej  interwencji Justin...
   -Nie, ale pozwól mi tylko powiedzieć, przerwał zagryzając wargi.
   Życie ma gówniany smak, rozumiem,ok? Ale będzie lepiej... tak długo jak będziesz się uśmiechać tak długo musisz żyć, mów sobie.... to keep smiling .
   -Uśmiechaj się ? Co to ​​obce słowo?Zaczęłam się ironicznie śmiać.
 Ale jego powaga w głosie zatrzymała mnie. Nigdy nie widziałam go tak poważnego. Czy  Justin Bieber wciąż ma to wielkie ego?
   Opuściłam mój głos do szeptu - Cóż, nie mogę jakoś znaleźć żadnego powodu aby się uśmiechać.
  -Co,a  powód do radości, do cieszenia się z błahych rzeczy? Justin powiedział, błyskając uśmiechem  miliona dolarów.
-Wzywam BS na jednym. Mógłbym dać ci milion powodów, teraz, dlaczego należy zachować uśmiech, bez względu na to, jak źle sie staje w naszym życiu.
 -Jakbyś miał zły moment w swoim życiu....  Założę się, że pieniądze , które masz sprawiłyby,że ​​wszystko stałoby się idealne.
 Jego złote oczy zdawały się błyszczeć, kiedy się uśmiechnął nie można było nie być pod wrażeniem, był to chłopak idealny nie nie wyglądał źle. Nie tylko to, ale coś w jego głosie było tak surowe, tak szczerze....
    -Śmiało, zakwestionowałam. Dalej, daj mi jakieś powody do radości.
    Włożył blade ręce do swoich kieszeni, a diabelski uśmiech pojawił się na jego twarzy.
 -Później, obiecuję. Teraz, pozwól mi odwieźć Cię do domu. Mój samochód jest na za mostem, powiedział, kiwając głową w stronę plastra ciemności ku wejścia Parkington Bridge.
   Bez słowa, spojrzał na mnie, odwrócił się i ruszył w stronę samochodu, nie oglądając się, czy idę za nim. To było tak dziwne,  trzymał mnie tak mocno chwilę temu, a teraz odchodzi dobrowolnie, nie dając mi żadnego sygnału. Wtedy znikąd, uderzyło mnie pytanie: Co Justin Bieber robi w piątek wieczorem na Parkington Bridge? Chwyciłam moją torbę i ruszyłam na spotkanie z Justinem wpatrując wzrok w tył jego głowy.
     -Co ukrywasz, Justin? Dlaczego tu jesteś? Czy zdajesz sobie sprawę, że jest to pierwszy raz, gdy kiedykolwiek rozmawiasz ze mną jakbym była kimś, kogo znasz?
 I zbliżył się w ciszy, a wszystkie te pytania zmieszały się  jak kotle ognia.
   -C'mon, Mia, Justin odwrócił się plecami. Szybko bo w  każdej wolniej chwili  będę się martwił, że twoje ciało  już zostało zamrożone na miejscu.
   Śledziłam go od mostu i wydawało mi się, że po raz pierwszy szczerze się uśmiechną i to z mojego powodu.
____________________________________________________________________________

Tłumaczyłam to do 1 w  nocy, oczy mi się lekko sklejały więc z góry przepraszam za pomyłki.
W tym rozdziale więcej się dzieje, jak myślicie co skrywa Justin ?
Dlaczego chce pomóc Mii ? Moim zdaniem Mia niepotrzebnie odrzuca Justina....
Zobaczymy co przyniesie nowy rozdział :) Przyznam się , że tłumaczenie wciąga + dzięki za tak liczne odwiedziny :)
Jeżeli chcecie być informowani o następnych rozdziałach zostawiajcie swoje nicki w komentarzach :)

             CZYTASZ= KOMENTUJESZ
@reggae126

poniedziałek, 1 lipca 2013

Do I jump?

 List ... ten list to skończenie moich marzeń.  Rozerwałam go na strzępy, a teraz płynie gdzieś  rzeką poniżej mostu. Prawdopodobnie jest już kolacją dla ryb. Wrzuciłam go do czarnej wody, która miesza się teraz  od zmętnienia w   bezksiężycową noc nieba.
     
Brak gwiazd był widoczny z miejsca, gdzie stałam, ale to nic nowego. Zbyt wiele świetlówki w otoczeniu Parkington Most chciało być widocznych, więc po prostu ukryłam się od światła, tak żeby ich nie widzieć.
     
  Na części mostu światła były spalone, a ja ukrywałam się w mojej bańce ciemności. Nie, że muszę pozostać ukryta, ale chcę być sama . . Chodnik był pełen pęknięć i dziur, które powodują poważne uszkodzenia każdego rodzaju opony. Drzewa to podszewka rzeki, kościste szpony docierających do wewnątrz.   Moje ręce odruchowo poszły do broni, nic na ich pokrycie z wyjątkiem cienkich ramiączek  poszycia  zbiornika. Gęsia skórka róży pod palcami końcówek. Noszenie tego stroju to dla mnie nic nowego. Top Tank, rajstopy, cienkie koszula taniec, buty baleriny .... nosiłem to wszystko trzy razy w tygodniu na balet klasy. Oczywiście, w ten czas byłam w krytym ogrzewanym pomieszczeniu, a nie na wzniesieniu w lodowatej wodzie.


         Jedna ręka spoczywała na stalowej barierce zamrożonej od zimnej wody. I pochyliłam się i spojrzałam jeszcze raz w stronę rzeki znacznie poniżej jakby ten czas chciałbym naprawdę coś zobaczyć, a nie tylko ciemność. Chciałbym jeszcze raz  zobaczyć fragmenty listu pływające na wierzchu.
     
        Zacisnęłam mocno zęby.
     
        Potem odsunęłam się od poręczy i obróciłam. Popatrzyłam na moje  stopy i zaczęłam tańczyć. Jeszcze raz odwróciłam się i obróciłam na jednej nodze, zginając moje ścięgno i łuk mojej stopy tak iż na każdym kroku mogłam ignorować ewentualne zawroty głowy, że palnę głową w barierkę. W powietrzu unosił się lekki podmuch wiatru, przez ciemności dostrzec można było, że jest to bezgwiezdna noc, a ja  tańczyłam. Moje oczy były  zamknięte i zamknął się dla mnie świat, dopóki mój umysł nie wrócił do listu. Może i jest to  przynęta ryby teraz, ale słowa zapisane na nim były jeszcze wyryte w moim mózgu jak blizny.
  "Szanowna Pani Mia Ramos,
 Dziękujemy bardzo za stosowanie się do możliwości stypendialnych dla Anneswell internacie Akademii Tańca i poświęcenie czasu, aby przedstawić dla nas Twój talent w balecie. To jest naprawdę niesamowite zobaczyć tak wielu młodych ludzi z takim drobnym talentem w sztuce, potrafi robić takie rzeczy samodzielnie. Niestety, to też sprawia, że decyzję o których przyznawanie stypendiów jest bardzo trudny i wąski ... "    
   Bla , bla, bla. Włóż sympatyczne informacje tutaj, niepotrzebne budowanie tam, a potem ...
"... tak powiedział, nie jesteśmy w stanie zaoferować Pani stypendium dla programu"

   
     
     Po tym, prawią kondolencje i ubolewają, że sie nie dostałam, krótkie przeprosiny. To wszystko. Wszystko napisane na jednostronnym arkuszu  kolorowego papieru, a ma wystarczającą moc, by zniszczyć mnie w pył. I zdecydowanie powinien rozdarty papier o jeden więcej czasu.
     
     
     Wszystko, o czym  myślę w tym momencie  to to,  jak  przestać. Głos w mojej głowie to ciągłe  upominanie mnie na moje ruchy, mówiąc, wszystko robię źle, jestem do niczego.  Nie mogłam przestać. Nie mogłam przestać od zwrotów akcji i sków  w poprzek chodnika. To było jak moja frustracja lało przez mnie, przez co moje ruchy wydawały się brzydkie. I niemal mogłam  zasmakować ból ostrych skał pod nogami, buty baletowe są tak cienkie, że równie dobrze mogę nadepnąć na to boso.
     
     Mój umysł wrócił wspomnieniami tam gdzie nie trzeba, znowu mogłam się użalać nad sobą i myśleć o tym jak po raz pierwszy dostałam stypendium na  Anneswell. Wiedziałam wtedy, że to jedyna rzecz, która by mnie mogła uratować od całego zla jakie mnie otacza. To była moja jedyna szansa aby wydostać się z domu aby móc robić to co kocham.I w tym oto piśmie które dostałam rzeczywistość uderzyła mnie jak pociąg jadący z dużą prędkością. Coś we mnie umarło ... w rzeczywistości, prawie wszystko uschło w nicość. Zdałam sobie sprawę, że wszystko zawaliłam ... że to jest koniec.

    A teraz jestem w pułapce. Utknęłam pod głazami i pod górą niewidzialnego kamienia spod którego nie mogłam oddychać ... I nie mogłam się wydostać.

   Wszystko od mojego nosa po czubki palców miałam zdrętwiałe. Może to nie był taki świetny pomysł, aby tu przyjechać bez kurtki. Ale mnie to nie obchodziło. I nie dbam już o nic.
   
       Gdybym się zatrzymała byłabym porażką.
   
      "Jesteś już porażką. Jesteś bezużyteczna." Myśli te straszą mnie jak fantomy  w środku nocy.
     
      W tym momencie pochyliły się moje nogi w niemożliwych kierunkach, rozszerzając je dalej i ostrzej niż tak, jak powinnam żeby sobie nic nie zrobić. Palce skakały i upadały naprzemianlegle. Ten taniec sprawiał mi rozdzierający ból w moich palcach i na nogach. Mój umysł odleciał do innych rzeczy, zastanawiając się na ułamek sekundy, czy ktoś zastanawiał się, gdzie jestem. Moje oczy na chwilę były skoncentrowane na mojej   beżowej torbie, która wisiała koło barierki mostu, a moja komórka była ułożona w  głębi torby.
   
       Mama, tata, Drake i Jamie ... nikogo to nie obchodziło.   Brak znajomych,którzy dzwonią, aby zobaczyć się w piątek wieczorem. Brak przyjaciół, których interesowałam. Nikogo nie obchodziło co się ze mną dzieje w tym momencie.
   
       Mamo ... Tato ... Drake ... Jamie ... mój umysł spadł do wspomnień z domu, gdy wszystko było dobrze,  byli pełni  szczęścia, czas leciał wolno, podejmowaliśmy  wspólne rodzinne decyzje, i co wieczór bawiliśmy się z rodzeństwem ... ale to wszystko dawno temu. Wszystkie te wspomnienia zostały teraz skażone, i potargane przez kompletny  bałagan w moim życiu. Zamiast tego, moje myśli wypełniły wspomnienia  moich rodziców , gdy mój tata złapał moją mamę za rękę i zaczęli na  mnie krzyczeć , myśli mieszały  mi się w głowie, a do oczu napływała znana mi ciecz.  Myślałam, o ciągłym bólu  i wstręcie jakim darzę siebie,  czułam się na co dzień jak śmieć. Chciałbym zrobić wszystko, aby  zatrzymać to  i ulżyć sobie w cierpieniu.
     
      Tyle zmienić tylko w jednym roku. Mia Ramos, która istniała wtedy, a dziewczyna która spojrzała na mnie w lustrze teraz była całkowicie obca. Złapana w środku tej myśli, skręciło mnie w żołądku źle stanęłam i  potknęłam się na chodniku, kamyki z drogi zaczęły mi przeskakiwać przez   ramiona i dłonie.
   
       Łzy płynęły mi po twarzy, zanim uderzyłam w ziemię.
   
     Trzymając głowę między kolanami czułam jak moja klatka piersiowa podskakuje z gwałtownego szlochu. Z  mojego  palca leciała krew. Do tego kok na moich włosach wyglądał teraz jakby burza pisakowa przez niego przeszła.

     Taniec nie miał już  znaczenia. To nie miało znaczenia w tym momencie . Dopiero ucieczka, to mogło być coś. Ale nawet na to, nie było już ucieczki. Byłam skazana aby  dusić w sobie krzyki moich  rodziców i ich obojętność na to co się ze mną dzieje. Jestem bezużyteczna, bezwartościowa ... przygniata mnie ciężar który jest wokół mnie.
     
     
   Całe życie byłam w bólu, ciągle rozpierał mnie ten cholerny ból nowotworowy. Dlaczego mam cierpieć? Dlaczego nie po prostu przestać?
   
    Muszę przestać płakać  i się ogarnąć .... tyle bólu to dla jednej osoby zbyt wiele. Nie czuję nic więcej niż tylko ból. W tej chwili jestem tylko powłoką samej siebie . Moje myśli to  tylko bezsensowny klaster w końcu moja wizja została zauważona i dostałam zawrotów głowy. Uspokoiłam się i wydałam okrzyk protestu na to wszystko co się wokół mnie działo. Podchodząc do barierki mostu, czułam się, jakbym były we  mnie wszystkie działania i myśli.
     
    Moja noga była  podniesiona i obarczona o chłodną balustradę. Jałowy, black space unoszące się nad głębokim spadku do rzeki poniżej był oszałamiający. Open air było jak uderzenie w twarz. Przerzuciłam nogi przez balustradę i wkrótce byłam  po prostu tylko ja na otwartej przestrzeni wpatrując się w księżyc, nogi zwisające w nic i moje ręce trzymające luźno  szynę na moich stronach. Wszystko we mnie sprawiało dreszcz niepewności i pomarszczenie na zimno. Coraz bardziej ogarniała mnie nienawiść do życia. Nie było żadnego innego dźwięku niż mój wzrost oddychania i szum wody głęboko pode mną . Przez moje mokre policzki poczułam odmrożenia na wietrze, który dotknął  także moich  pleców.
     
    Tyle bólu. Chciałam go zatrzymać. I nie być już w tym domu,  nie chcę z powrotem wracać do piekła. I nie mogę tego zrobić.
   
    Tyle smutku  że nie chcę czuć więcej. Nie chcę więcej iść do szkoły bez przyjaznej duszy w zasięgu wzroku, to już  nie  był wstręt ale  bardziej ... ból .... tyle bólu ...
     
   Wiosło wiatru uderzyło mnie w plecy z taką siłą wypchnięcia  mnie na morze, że gdyby nie było dla mojego uścisku na szynie to bym spadła. Niemal podświadomie, moje dłonie poluzowane na szynie i zostały szybko ledwie dotykając go już. One more fala wiatru, i spadnę do przodu ...
   
    Moje oczy trzepotały zamknięte, moje zamrożone rzęsy nie mogły się już ruszać. Na skórze osadzały się płatki śniegu po moich  policzkach spływały lodowate łzy. Nikogo nie obchodzi, czy ja umrę.
     
   Czekam na następny wiatr, czekam aż usłyszę w oddali głos wołający do mnie. "Stop! Przestań! " żeby  brzmiało to jak próba powstrzymania mnie a zarazem żebym mogła poczuć , że komuś na mnie zależy. Prawdopodobnie będzie to tylko stłumiony głos mojego sumienia. A może nawet anioł? Boki  moich ust  unosiły się  ku górze w rodzaju rozrywki, alby tylko nie myśleć o tym wszystkim a  moje oczy wciąż  pozostawały  zamknięte.
     
   " Stop, stop. .. " moje usta wyszeptały prawie bezgłośnie, szyderczy ton usłyszałam w  mojej głowie. Zastanawiałam się, czy może ja wariuję. Nie to nie  miało znaczenia, choć....  Nie nie miało znaczenia już. Byłam w stanie ciągłych zawrotów głowy, w których raz po raz czułam się jak bym była u siebie w  w pokoju.
     
  Niespodziewanie szorstka ręka znikąd chwyciła mnie za ramię.
   
     Ostry  ucisk  tuż nad łokciem mnie wystraszył  -ooff ..  moje zamrożone  oczy otworzyły się. W odruchu, moja druga ręka schyliła się i chwyciła poręcz która stała blisko mnie . Moje usta utworzyły się w cienką linię z  zaskoczenia i poczułam się jakby ktoś mi przywalił butem w łeb , patrząc na twarz osoby której mogłabym się jako ostatniej tu spodziewać.

    -   "Co do cholery robisz? " krzyknął  Justin Bieber.




__________________________________________________________________________

I jak po pierwszym rozdziale? Według mnie zapowiada się ciekawie!  Trochę mało Justina na początku ale w drugim rozdziale na pewno się to zmieni, będzie więcej akcji :) To było tak jakby przedstawienie bohaterki :)
Macie jakieś pytania ? Piszcie w komentarzach jak wam się podoba :)

    CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

@reggae126